W miarę upływu czasu uczyłam się różnych sztuczek dowiadując się ciekawych rzeczy od innych biegaczy. Czasami się sprawdzały, czasami nie. Parę lat temu wystartowałam na biegu górskim (7km) na Węgrzech, gdzie organizowali także półmaraton. Organizator przed startem życzliwie doradził by mocno zawiązać buty, by one nie latały, gdyż przy półmaratonach/maratonach latający but powoduje otarcia paznokci na stopie. To akurat się sprawdziło. Jest jednak też druga strona tego medalu.
Podczas mojej kariery amatorskiej zdarzało mi się, że drętwiała mi lewa stopa, a konkretnie drugi palec, który jest dłuższy od dużego palca. Wynikało to z zbyt mocno zawiązanego buta lub zbyt grubej skarpetki. Po prostu krew nie docierała.
Zauważyliście też pewnie, że buty biegowe mają jeszcze jedną dodatkową dziurkę. Zaintrygowało mnie to nie dawno, jak mam je wykorzystać. Zaczęłam szperać w sieci. Nigdy nie sądziłam, że jest tyle sposobów na wiązanie butów w zależności od typu stopy, aż natrafiłam na pouczający
filmik na ten temat.
Tydzień temu na wyprzedaży w sklepie adidasa zakupiłam jeszcze jeden bucik treningowy, mimo, że nie był przeceniony. Jednak model i typ butów tak mi pasuje, że chciałam mieć jakieś na zmianę. Jak już kupiłam, to miałam dylemat czy w ogóle wyjść w nich biegać, bo przecież się ubrudzą.
Nowy zakupiony bucik postanowiłam zawiązać nową metodą trzymającą piętę. Czyli tak:
Okazało się, że nie mogę zawiązać butów podwójnie, gdyż sznurówka jest za krótka. Mimo to postanowiłam przetestować nowe wiązanie. Tak jak mówili w filmiku: but lepiej się trzyma na pięcie. Dopiero zdałam sobie sprawę, że mi z pięty spadały! Biegało się wygodnie, nic nie przeszkadzało, palec nie drętwiał, mogłam zrobić korektę wiązania buta po całym łuku stopy, ale przede wszystkim but się nie rozwiązywał! Wygodniej jest też rozwiązywać but i z niego "wyskoczyć".
Czeka mnie jednak jeszcze test na dłuższym dystansie, jak na razie przebiegłam w nich najdłużej 11 km, ale wczoraj przebywałam w nich ponad godzinę.
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz