Wyjazd z Młocin o 9:00 do Torunia Polskim Busem. Byłam zaskoczona! I to pozytywnie. Najpierw zaskoczona byłam Dworcem Autobusowym na Młocinach, a potem stanem autokarów Polskiego Busu. Polecam wszystkim! Fotele skórzane, dostęp do Internetu przez Wi-Fi (czasami kiepski) i obsługa kierowców i bagażów. Poczułam się jak na odprawie na lotnisku. mieliśmy załatwiona w Hotelu Ibis Budget. Dotarliśmy tam na piechotę w ciągu pół godziny przez starówkę.
Pokoje w Hotelu znów mnie zaskoczyły! Totalni minimalizm. Pokój z łazienką. Dosłownie, bo "łazienka" była w pokoju. Tylko kibelek ukryty "w szafie". A dokładnie, bo za drzwiami, które w pierwszej chwili wydawały mi się drzwiami do szafy. Szafy oczywiście nie było. A tak to wyglądało:


Ale przecież nie przyjechaliśmy do hotelu! Jak już się rozłożyliśmy w hotelu trzeba było się wybrać po pakiety startowe.

Do restauracji wpadła na chwilę Kejtul ze swoją ekipą. Szkoda, że nie mogłyśmy spokojnie usiąść i pogadać. Mam nadzieję, że na kawkę w końcu się umówimy.
Stowarzyszenie jak już się rozgrzało i napiło, stwierdziło, że jeszcze na browara pójdzie.No i poszliśmy do Jana Olbrachata - jest to knajpa, gdzie sami browar ważą. Ja się nie skusiłam, ale reszta napiła się piwka piernikowego i zachwalali. Zdrowy rozsądek mi podpowiadał, że o 22 warto by się już zmywać do hotelu i trochę się przespać przed zawodami. Z małą grupka udałam się do hotelu, a reszta jeszcze balowała.
W łóżku leżałam już około 22:45, ale sen nie przychodził. Taką tremę dawno nie przeżywałam! Wierciłam się w tym łóżku strasznie. Miałam strasznie lekki sen i co chwilę się budziłam. Słyszałam, jak reszta ekipy w końcu dotarła, a o godzinie 5:30 już na nóżkach byłam zwarta i gotowa. A przynajmniej mój organizm tak twierdził. Zmusiłam się jednak jeszcze do spania i tak przekimałam do 7:30.
O 8:15 już na śniadanku. Jadłodajnia mała była w hotelu, a goście prawie sami biegacze, a rozsądni biegacze wiedzą, że 2-3 godziny przed biegiem należy zjeść, żeby potem nie ciążyło. Więc o 8 nie było już miejsca! Jakoś to się udało.
Na start (na rynku, przy pomniku Mikołaja Kopernika, który notabene miał numer startowy Nr 1 i czapeczkę mikołaja na głowie) wyszliśmy 10:20. start miał być o 11, ale dzięki spóźnialskim, lub przez nieudolność organizatorów opóźnili start o 20 minut! W taki mróz! A przecież wiadomo, że biegacz za ciepło się nie ubierze przed startem, bo podczas biegu będzie mu za gorąco!
Kondycja przed startem:

Dzięki przytomności trenerów i współtowarzyszy zaszyliśmy się w restauracji Sfinx tuż obok startu. 10 minut przed startem już staliśmy w tłumie, obok Iwony Guzowskiej, która była bardzo skoncentrowana.
Start (szukałam kolegi - po nogach, bo inaczej się nie dało


Jednak to nie było najgorsze, to było jeszcze przede mną! Te pierwsze 13 km to zleciało mi bardzo przyjemnie i lekko! Nie wiem, czy niosła mnie adrenalina, czy coś innego, ale naprawdę czułam się lekko i bardzo, bardzo szczęśliwa. Jak odłączyłam się od grupy, zaczęły się dla mnie schody. Zarówno mentalne jak i fizyczne. Na 15 km zaczęły mnie biodra boleć, a na 17 km pomyślałam sobie, że już nigdy nie przebiegnę półmaratonu, a maratonu to już na pewno. Na 20 km było takie wzniesienie (krótkie ale za to jakie!) , że myślałam, że stanę. Ale nie stanęłam. Biegłam dalej. Dogonił mnie kolega na 500 m od mety. Dodam, że kolega ma ponad 70 lat. Na 50 m odpuściłam, ale jak zobaczyłam, że tuż za zakrętem jest już meta, dałam takiego sprynta, że go wyprzedziłam. Nie za bardzo, ale zawsze.


Ostatnia
zawodniczka z Kondycji dobiegła też tuż za nami. Grupa przede mną był
maks 4 minuty. Nie liczę tych co zrobili czas w okolicach: 1:22 -
1:32.
Niestety słabo się umówiliśmy na mecie, i przez kolejne
pół godziny nie mogliśmy odnaleźć swoich rzeczy! Byliśmy zmarznięci i
wściekli. Udało nam się w końcu odnaleźć i poszliśmy na przekąskę.
Była grochówka (ble), na którą niepotrzebnie dałam się na mówić, choć
miałam jej nie jeść, chlebek ze smalcem i ogórkiem (to rozumiem) i
pączek. Pączek nie był dobry, bo był zimny.Poszliśmy na rozdanie nagród, gdzie spotkałam Kejtul, St0pkę z Vitalii. Dwie koleżanki z klubu zajęły pierwsze miejsca w swoich kategoriach wiekowych, więc siedzieliśmy prawie do końca. Po euforii, jak już mnie to wszystko opadło, z przerażeniem myślałam o tym, że mam jeszcze ok. pół godziny maszerować do hotelu. Na szczęście ktoś wpadł na genialny pomysł i zamówił taryfę. Pod prysznicem stała 10 minut.
Odjazd mieliśmy o 18:20, więc zdążyliśmy jeszcze wpaść na zupkę pomidorową do tej samej restauracji co poprzedniego dnia. Była pyszna, a najważniejsze, że gorąca! Część z nas jadła gdzie indziej. mieliśmy się do nich dołączyć, ale nie zdążylibyśmy zjeść, więc lokal został zmieniony.
Do autokaru zdążyliśmy spokojnie. Prawie nas z niego w końcu wyrzucili, bo byliśmy głośni, i nie pozwoliliśmy zgasić światła. No co za pomysł, żeby o 18-tej spać!
Szczęśliwa dotarłam do domu o 22-ej i padłam.
Mam nadzieję, że relacja nie za obszerna.
Podsumowując:
Wynik netto: 01:49:33
OPEN: 1059
K30/16
(K)78
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz