5 dni do 9. Półmaratonu Warszawskiego PZU
(tak powinno się poprawnie nazywać)
Czy się denerwuję?
Skłamałabym, gdybym powiedziała, że nie.
Faktem jest jednak, że mniej niż za pierwszym startem.
Bo nie mam nic do udowodnienia. Na życiówkę się nie nastawiam, spinać się nie zamierzam. Znając jednak siebie, udzieli mi się atmosfera tuż przed startem, wtedy dopiero będą prawdziwe emocje.
Pzygotowana?
Podsumowując przygotowania do biegu, wykonałam plan treningowy w 99%. Ten 1% to nie wykonanie jednego treningu ze względu na brak czasu i wsparcia logistycznego. Choć nie mówię jeszcze hop, pozostały mi jeszcze 3 treningi do wykonania.
Jedyne co mnie zawadza, to moje nadmiarowe kilogramy, których nie potrafię się pozbyć. Problem tkwi tylko w mojej głowie, tak sądzę. Zarówno jeżeli chodzi o pozbycie się tych kilogramów, jak i w tym, że mi wadzą w bieganiu. Ale potwierdzenie mojej teorii będę miała dopiero za 5 dni.
START ZA 5 DNI...
Tylko 5. Już niczego nie poprawię. Nie poprawię ani szybkości, ani wytrzymałości. Mogę za to wiele zepsuć. Więc nie odpuszczam ostatnich treningów, ale forsować się nie będę.
Tym razem mam obawy. Pierwszy raz w życiu odczuwam ścięgna Achillesa. Pogorszyło mi w ostatnim tygodniu i nie wiem, czy przeciążyłam, czy to przez skarpetki kompresyjne, które ewidentnie mi przeszkadzały w sobotę na GPW.
Zatem: krótki rękaw, krótkie spodenki, krótkie skarpetki (bez kompresji).
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz