Wczorajszy dzień skłonił mnie do wysiłku. Wysiłku, którym efektem była 2,5 godzinna wycieczka biegowa.
Była
piękna pogoda wiosenna! Mimo przeziębienia i lekko podwyższonej
temperatury poszłam biegać z koleżankami. Miałam w planach zrobić tylko
10 km. Ale tak się rozbiegałam, że wyszło nieco więcej. Z resztą
zrobiłyśmy prawdziwą wycieczkę biegową. Stanęliśmy w brzózkach by
naładować się energią słoneczną, paplałyśmy oczywiście o wszystkim i o
niczym. I jakoś tak zleciało.
W lesie pokazały się motyle, a więc
WIOSNA.
Zdjęć nie zrobiłam, bo jakoś tak nie mam nawyku. Biegać lubię bez
zbędnej elektroniki (garmina d tego nie zaliczam i wszelkie innego
rodzaju urządzeń pomiarowych), aczkolwiek gdybym biegła sama pewnie z
muzyczką.
Chciałam wchłonąć energię przyrody i cieszyć się z
byciem tu i teraz, nacieszyć się bieganiem i przyrodą. Zapamiętać dobrze
we własnym sercu, by obrazy i zapachy wchłonęły się przez organizm, tak
by dały mi energię na kolejne dni. Kluczowe są zapachy, bo żadne
zdjęcie nie zapamięta zapach wiosny. A taki zapach zapamiętany naprawdę
zadziwia, gdyż następnym razem, jak poczuje się ten specyficzny zapach
lasu wiosną od razu wracają wspomnienia, miłe wspomnienia.
Może kilometraż nie jest imponujący, ale za to towarzystwo wyborne.
Najlepsze w takich biegach jest to, że im więcej kilometrów pokonanych, tym szybsze tempo. Ja przynajmniej tak mam.
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz