Wybraliśmy się wczoraj wieczorem na Światełka na Stare Miasto! W końcu, bo wybieraliśmy się jeszcze przed świętami, ale jakoś nam się nie układało. Wiadomo, najpierw święta, potem choroba, bal, imieniny i zleciało nam się aż do wczoraj.
Pięknie udekorowane Stare Miasto miało tylko jedną wadę... Pogodę! Było bardzo zimno i zmarzliśmy na wskroś. Było warto, mimo mrozu!
Nasza dzielna córka przeszła się na piechotkę od stacji metra Ratusz-Arsenał aż na Miodową! Dla niej to kawał drogi, bo z natury (jest leniwa) woli się wieść na sankach lub w wózku niż zaswać na nóżkach. A tu proszę! Potrafi? Potrafi. I nawet nie narekała.
Na Miodowej natrafiliśmy na ruchomą szopkę. Ania była zachwycona! I jeszcze jej piosenkę-kolendę nadawali!
Potem prześliśmy się po światełkach od Zamku, aż do Nowego Świata.
W końcu wsiedliśmy w autobus i pojechaliśmy do teściów na faworki. Były pyszne! Myśle, że nie trzeba mówić, że jak wróciliśmy do domu to wszystcy pasliśmy w głęboki sen!
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz