O kontuzjach biegaczy nasłuchałam się i naoglądałam co nie miara! Natomiast nigdy poważniejszej nie doświadczyłam, ale chyba kolej nadszedł i na mnie. Może kraczę, może to wcale tak nie jest, że mam kontuzję. Nadzieja zawsze umiera ostatnia.
Zaczęło się jeszcze przed półmaratonem, kiedy wpadłam na genialny pomysł, by w ciągu dnia chodzić w niebotycznych szpilkach a wieczorem latać po lesie kilkanaście kilometrów. I tak 3 dni z rzędu, aż nogi powiedziały, że coś nie halo.
A konkretnie zaczęły mnie boleć pięty. Z lewej stopy już mi zeszło, ale utrzymuje się na prawej. Szukam od kilku dni w necie co to może być. Jednak jak czytam objawy to one mi nie pasują. Chyba w końcu znalazłam opis, który może wskazywać na ostrogę piętowa. Ale nadal to nie jest to.
Pięta mnie boli od zewnętrznej strony. Jest to ból bardzo lekki pojawiający się rzadko, głównie, gdy chodzę lub biegam i stawiam nogę opierając się na tej części pięty. Rano jak wstaję czuję piętę jakby była nierozciągnięta. Nie boli przy naciskaniu, ani gdy zginam palce u stóp. Nie boli także przy rozciąganiu i różnych ruchach stopy. Nie pogarsza mi się, wydaje mi się jakby trochę się zmniejszyło (być może wmawiam sobie).
Dla mnie jest to zagadka, nigdy nie miałam obciążeniowej kontuzji. Bywało, że skręcałam nogę, ale po kilku dniach wracało wszystko do normy.
Na razie podjęłam decyzję, że nic z tym nie robię. Pewnie nie jest to najlepsza decyzja - czas pokaże. Szykuję się na EKIDEN (11 maja) i na półmaraton w Grodzisku Wlkp (8 czerwca). Potem może być laba aż do sierpnia.
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz