poniedziałek, 5 maja 2014

Kwietniówka

Parę lat temu teściowe wpadli na pomysł, by nie jeździć na "Majówkę". Zamiast tego jeżdżą na "Kwietniówkę". I w sumie mają rację.
W tym roku mąż zrobił mi niespodziankę i na "Kwietniówkę" zabrał mnie do Białego Dunajca. Była to nasza baza na wypady termalne. Codziennie jeździliśmy a to do Bukowiny, a to do Bani lub po prostu tuż obok do Szaflar.
Wyjechaliśmy w niedzielę przed majówką z rana. Podróż była z przygodami, gdyż córce rozbolał brzuszek. Więc stawaliśmy chyba z 5 razy. Podróż mimo to upłynęła przyjemnie. Córka śpiewała z tatą ulubioną piosenkę Lady Pank (Marchewkowe pole) i zakochała się w nowej ("Czerwona róża, biały kwiat"), którą mamusia zaśpiewała. I tak oto cała "Kwietniówka" minęła nam na śpiewaniu nowej piosenki. Śpiewaliśmy ją nawet w Inhalatorni w Szaflarach.
Marchewkowe pole
Pierwszy dzień spędziłam samotna. nie pojechałam z rodzinką do term, gdyż myślałam, że się rozchoruję (kobiece sprawy) i już miałam iść do lekarza w Nowym Targu. Nawet udało mi się umówić z naszego pakietu medycznego na środę. Koniec końców wzięłam apap i jakoś to przeszło, więc od wtorku byczyłam się dosłownie.
Rozrabiaka Tu też rozrabia!
W "Kwietniówkę" zatrzymaliśmy się Domu Wczasowym Halina, gdzie karmili nas (niestety) dostatnie. Pełno zrobiło się dopiero od 1-go maja, tak to byliśmy prawie sami.
W poniedziałek wyszłam na pierwszy bieg "za most". Był to bardzo przyjemny bieg. Kolejne dni mijały na biczowaniu się w termach przed południem i bieganiu po południu. Po wtorkowym masażu nóg i pięt w Bukowinie przestała boleć mi pięta! Na kilka dni. Dzisiaj ja odczuwam trochę, zasadniczo jest jednak lepiej. Nie ma co zwlekać, tylko trzeba do ortopedy się zapisać.
Mieliśmy w środę jechać do Nowego Targu do lekarza, jednak z rana wizytę odwołałam. Pojechaliśmy do Tatra Bani, a potem do Nowego Targu na lody. Były pyszne!
W czwartek mieliśmy jechać do Zakopanego, lecz gdy spojrzałam na ulicę Zakopiańską, która aż do Szaflar była zakorkowana, stwierdziłam, że to nie ma sensu. Wylądowaliśmy w Termach oczywiście, a po południu pobiegałam najprzyjemniejszy z moich treningów w Białym Dunajcu. Zostałam sama, gdyż mąż mój nabawił się pierwszej prawdziwej biegowej kontuzji. Reszta rodziny pojechała znów do Nowego Targu. A tam na rynku wystawa samochodów. Więc rodzinka wróciła na kolację i zabrawszy mnie ze sobą wróciła by dokładnie obejrzeć i obfotografować pojazdy. Niestety wróciliśmy za późno.
Moja modelka Moja rodzinka

Przez cały pobyt była śliczna pogoda, tak jak to bywa w górach: słoneczna ale zmienna. Mieliśmy bardzo dobrą pogodę i temperaturę w okolicach 15 stopni.
Zaplanowaliśmy powrót w piątek, aby w korkach nie stać i żeby mieć jeszcze czas na rozpakowanie i ogarnięcie chałupy przed powrotem do pracy.  Powrót był o tyle nie przyjemny, iż jak wyruszaliśmy było 20 stopni, a gdy dojechaliśmy - tylko 7. Na dodatek deszcz.
Imprezka

Lubię takie niespodzianki. Aczkolwiek dawno się domyślałam, gdzie pojedziemy.

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz