Świetną alternatywą dla wyjazdów integracyjnych, wszelkiego rodzaju spędów i libacji alkoholowych niby zbliżających do siebie ludzi spędzających ze sobą 40 godzin tygodniowo (niekiedy nawet więcej) jest promowanie zdrowego trybu życia, które teraz jest bardzo modne. Tak więc uczestnictwo w Accreo EKIDEN jest jak najbardziej na miejscu.
Stowarzyszenie Rekreacyjno-Sportowe "Kondycja" bierze udział w imprezie od 4 bądź 5 lat (dokładnie niee pamiętam), a jako obrońcy tytułu z zeszłego roku, nie mogło zabraknąć także nas!
W tym roku wystawiliśmy aż 5 drużyn. Pamiętam pierwszy nas udział, kiedy ledwo udało nam się zebrać 2 drużyny. Były one zorganizowane na zupełnym spontanie na ostatnią chwilę. Trener dużyny wybrał tak, był rywalizacja była między Kondycją "z Ursynowa" a Kondycją "z Piaseczna". W tedy powiem nie znaliśmy się zupełnie, jedyną łączącą nasz nicią byli trenerzy. Stąd też pomysł, by jakoś nas zespolić. Myślę, że się udało, po potem rok po roku już niejako jako "obowiązkowy start" traktowany jest udział w EKIDENie, a drużyny są mieszane, nie ważne jest czy Ursynów, czy Piaseczno. Zdarzają się oczywiście małe nieporozumienia, bo nie wszyscy wszystkich znają. Ale po to są właśnie takie imprezy.
Zostałam zgłoszona do grupy "Kondycja" jako finiszująca na 5 km. Tak też trening był ustawiony, nastawienie i plan na 5km w głowie ułożona. I klops. Kolega tak mnie prosił, ale to tak mnie prosił, że w końcu zamieniłam się na 10 km. Niestety nie mógł pobiec 10 km, bo by nie dał rady (na antybiotykach od 5 dni + kontuzja nogi).
Cóż było robić, czasu cofnąć nie mogłam. Niestety moje nastawienie było wręcz negatywne. Nie chciało mi się zupełnie. Znów powtórka z Orlenu, ale tym razem jeszcze gorzej było. Czasowo, bo o dziwo sam bieg nie był tak zły! Cała trasa była pagórkowata i pierwszy raz w życiu (dzięki kwietniówce) czułam moc na podwyższeniach! Żeby nie było nie porozumień, trasa nie była trasą górską, ale zupełnie płaska też nie była! Na jednym kółku mieliśmy 4 podbiegi, a na 10 km rozbiło się 4 kółka.
Niestety zawiodłam się na sobie kolejny raz. Za mocno zaczęłam i po 5 km spuchłam. Za mocno to za dużo powiedziane. Zaczęłam, tak jak chciałam pobiec całość (może ciut szybciej). Ale przy obecnej wadze, są to raczej marzenia.
Sam bieg też do łatwych nie należał ze względu na swą specyfikę, w zasadzie każdy biegał sam. Nie było z kim rywalizować, podczepić się by tempo nadawał i był podobnym do mnie. Mijało się wiele osób wolniejszych, szybszy mijali mnie. Na samym końcu mieszali się wszyscy, nie wiadomo było kto na ile biegnie i czy ten którego gonię warto gonić, bo może on akurat kończy już lub dopiero zaczyna.
Za to pogoda nam dopisała. Akurat na początku III tury pojawiło się słońce. Dla kibiców dobrze, bo zrobiło się ciepło i przyjemnie. Dla biegaczy trochę mniej, bo zrobiło się zbyt ciepło, a jeszcze do tego było duszno. W trakcie mojego biegu było na początku słonecznie i ciepło, ale końcówkę miałam już lżej, bo chmury naszły.
Oficjalnie czas netto miałam 52:10. Moja drużyna zajęła w turze III 71/254 drużyny z czasem 3:28:58. OPEN zajęliśmy miejsce 275/767 drużyn. W Kondycji miejsce 4/5.
Za to mój osobisty mąż spisał się perfekcyjnie! Założenie było, że przebiegnie 5 km w 18:30. Wynik netto miał: 18:39, więc oficjalnie tego nie zrobił. Ponieważ jednak trasa wraz ze strefą zmian była jednak ciut dłuższa, Garmin zapikał na 5 km trochę wcześniej i miał czas 18:20 (podobno). Jego drużyna zajęła 1 miejsce w turze III, w OPEN 2. miejsce z czasem 2:30:02.
Dzięki temu, że naszą drużynę zaszczycił Michał Bernardelli, pojawiła się także Iwona Lewandowska. Nie omieszkaliśmy zatem zrobić z nią zdjęcie pamiątkowe.
Cóż było robić, czasu cofnąć nie mogłam. Niestety moje nastawienie było wręcz negatywne. Nie chciało mi się zupełnie. Znów powtórka z Orlenu, ale tym razem jeszcze gorzej było. Czasowo, bo o dziwo sam bieg nie był tak zły! Cała trasa była pagórkowata i pierwszy raz w życiu (dzięki kwietniówce) czułam moc na podwyższeniach! Żeby nie było nie porozumień, trasa nie była trasą górską, ale zupełnie płaska też nie była! Na jednym kółku mieliśmy 4 podbiegi, a na 10 km rozbiło się 4 kółka.
Niestety zawiodłam się na sobie kolejny raz. Za mocno zaczęłam i po 5 km spuchłam. Za mocno to za dużo powiedziane. Zaczęłam, tak jak chciałam pobiec całość (może ciut szybciej). Ale przy obecnej wadze, są to raczej marzenia.
Biegnę | |||
---|---|---|---|
![]() |
![]() |
||
Wyprzedzam! Ostatnie okrążenie :) | |||
![]() |
|||
Podbieg | |||
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
Lans - nikt z mojej drużyny nie ma tak wiele zdjęć jak ja | |||
zdjęcia autorstwa fotomaraton.pl |
Za to pogoda nam dopisała. Akurat na początku III tury pojawiło się słońce. Dla kibiców dobrze, bo zrobiło się ciepło i przyjemnie. Dla biegaczy trochę mniej, bo zrobiło się zbyt ciepło, a jeszcze do tego było duszno. W trakcie mojego biegu było na początku słonecznie i ciepło, ale końcówkę miałam już lżej, bo chmury naszły.
Oficjalnie czas netto miałam 52:10. Moja drużyna zajęła w turze III 71/254 drużyny z czasem 3:28:58. OPEN zajęliśmy miejsce 275/767 drużyn. W Kondycji miejsce 4/5.
Za to mój osobisty mąż spisał się perfekcyjnie! Założenie było, że przebiegnie 5 km w 18:30. Wynik netto miał: 18:39, więc oficjalnie tego nie zrobił. Ponieważ jednak trasa wraz ze strefą zmian była jednak ciut dłuższa, Garmin zapikał na 5 km trochę wcześniej i miał czas 18:20 (podobno). Jego drużyna zajęła 1 miejsce w turze III, w OPEN 2. miejsce z czasem 2:30:02.
Dzięki temu, że naszą drużynę zaszczycił Michał Bernardelli, pojawiła się także Iwona Lewandowska. Nie omieszkaliśmy zatem zrobić z nią zdjęcie pamiątkowe.
![]() |
z Mistrzynią Polski |
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz