czwartek, 10 kwietnia 2014
Wiosenna metamorfoza
piątek, 13 września 2013
Urodzinowo
piątek, 30 sierpnia 2013
Kwestia charakteru
sobota, 6 lipca 2013
Uniejów
Z Warszawy to trochę daleko. Spędziliśmy za to wspaniałe czas na powietrzu w wodzie solankowej. Skorzystaliśmy z barku w wodzie. Opalaliśmy się i wogóle zabawa była przednia. Akurat b ył tez turniej rycerski. Niestey obeszliśmy się ze smakiem, bo wejście za biletami. Córuś jednak swój suwenir dostała od dziadków: opaskę z welonem dla damy z średniowiecza. Cudnie w nim tańczyła.
Niestety dieta nie poszła po mojej myśli, ale tragedii nie ma.
piątek, 24 maja 2013
EKUZ
Ja zadowolona odchodzę od okna i przeglądam karty. Patrzę, a tu nazwisko: JUNGBAUER. WTF? I lecę szybko do okienka dopóki jeszcze następny nie doszedł i mówię panu, że karta ma złe dane, bo to nazwisko to moje panieńskie. Patrzy na mnie jak cielę, jakby nie rozumiał co do niego się mów (pewnie nie standardowa procedura, to mózg się zawiesił). Ale wdrukował drugą już poprawnie.
Podsumowując: miło nie było (pan był jakiś gburowaty), szybko też nie do końca. Samo wydrukowanie zajęło mało czasu, ale do urzędu jak na pocztę - trzeba swoje odstać.
poniedziałek, 14 stycznia 2013
Przygotowania na bal doktorantów
O takiej fryzurze marzę, ale wiem, że się nie uda. Mam za krótkie włosy, bo poprzednio nie mogłam się dogadać z fryzjerką.


sobota, 29 grudnia 2012
Konam
Najgorsze jest Gi z grypą.
Zaczęło się w czwartek. Wieczorem poczułam, że wszystkie mnięśnie bolą no i głowa. Noc nie przespana. Jak już udało mi się zasnąć, to jakieś koszmary mnie prześladował, których nie do końca pamiętam. Rano mierzenie temperatury i leki. I tak od dwóch dni. niestety ból mięśni nie ustąpił. Czuję się bezsilna. Dzis rano jak wstałam, to wyjście do toalety przyprawiło mnie o palpitacje serca i zadyszkę. Mnie co półmaraton przebiega w 1:49:33! Jakieś nieporozumienie.
Pani doktor nawet się zdziwyła, że do niej się wybrałąm, hehehe. Mam brać ibuprofen, rutynoskorbin i dużo pić. I leżeć. I pocić się (szkoda, że leżąc a nie biegając :)).
Czy winne jest mięso? Czy to tylko zbieg okoliczności? Otóż od 2 miesięcy unikam mięsa i było wszystko w porządku. Na święta skusiłam się na nie, nawet nie wiem czy nie przesadziłam. Wiem tylko, że teraz mam grypę.
Choroba nie jest mi na rękę... (Zresztą mąż też chory... Ciekawa jestem kiedy córa się rozchoruje.Oby jednak nie...) Mieliśmy tyle załątwić! Specjalnie wzięliśmy urlop przecież! mieliśmy kupić mebelki dla córki, iśc na lodowisko, do kina. Miałam też zrobić Nowowoczny Obiad. W tej sytuacji jednak nie zrobię... A 5 kg gęsi w zamrarzarce leży. Może zrobię na imieniny.
niedziela, 1 maja 2011
Dieta
Osiągnęłam taką wagę, której się wstydzę. Próbowałam już sama stosować dietę, ale niestety mam za małą wiedzę. Wolę jak mam napisane czarno na białym co, kiedy i ile. Wtedy jest mi łatwiej się stosować.
Bo cóż z tego, że wiem, że powinnam jeść 1500 -1700 kcal?? Cóż z tego, że znalazłam jakiś jadłospis (w internecie jest ich trochę), który teoretycznie zawiera 1500 kcal dziennie, jak stosowanie go przez jakiś czas nic nie dało (1 miesiąc)? Myślę, że mój błąd polega na tym, że nie stosowałam się dokładnie.
Jak wróciliśmy ze świąt stwierdziłam, że muszę znaleźć pomoc specjalisty. Więc znalazłam najwygodniejszy dla mnie - przez Internet (http://diety.odwazsie.pl/index.php). Nie jestem w zaawansowanej fazie (3 dzień). Mogę stwierdzić tylko parę faktów:
- jest ciężko (nie mogę powiedzieć, że głodu nie czuję),
- mam lepsze samopoczucie :) - co jest fantastyczne!!!
Logując się na pamiętniki odchudzania w serwisie ogarnia mnie przerażenie. Bardzo dużo jest młdych dziewczyn około 16-19 lat. Może ja miałam szczęście, ale w tym wieku nie odchudzałam się, Zastanawiam się, czy aby nie za wcześnie na takie odchudzanie? Przecież z tego zo tam widzę, te dziewczyny nie są wcale grubsze ode mnie w ich wieku!!
Tagi Technorati: Dieta, odchudzanie

czwartek, 28 kwietnia 2011
Filozofia przyrody
Ale szkoła średnie wyprowadziła mnie z błędu. Byłam totalną nogą z fizyki. Nic nie kumałam. Aż w końcy parę lat temu przyszła chęć nadrobienia zaległości z fizyki, a przede wszystkim zrozumienia.
Kolega doradził mi ksiażkę Wykłady z Fizyki Feymana. Właśnie ją czytam. Dosłownie czytam!! nie uczę się fizyki, tylko ją czytam, i jestem zachwycona!! Zaczynam rozumieć filozofię przyrody (tak Feyman nazywa fizykę). Nie chcę jej "umieć". Chcę na razie tylko zrozumieć. A jego książka jest pod tym względem fantastyczna.
Żałuję, że wszkole średniej nie na podstawie tej książki nas uczyli. Myślę, że zaoszczędziłby wiele frustracji. Książka wyjaśnia też czym jest fizyka, czy jak to woli filozowia przyrody. Bardziej podoba mi się drugie sformuowanie, według mnie bardziej oddaje charakter tej nauki.
Jak na razie czytam dopiero pierwszy tom. Są też ćwiczenia do tych wykładów, ale trochę się ich boję - że nie dam rady. Więc na razie tylko czytam... Może później poćwiczę?

wtorek, 26 kwietnia 2011
Córeczka mamusi
Ciekawa byłam też, jak moja córeczka wytrzyma jazdę i zareaguje na dziadków, których widuje bardzo rzadko.
Mam wspaniałą córkę!1 Jest poprostu fantastyczna, ale czasami mnie męczy i najchętniej bym się zaszyła w książce. Czy to jest normalne?
Na dziaków zareagowała bardzo dobrze, więc wszystkich zaskoczyła. Tańczyła, śpiewała, recytowała i wogóle była strasnie podekscytowana. Artystyczne zapędy chyba ma po mamie.
Była też moja siostra (zresztą oni z rodziną mieszkają 100 m od moich rodziców, więc jak nie miało jej być?) z synkiem Edim - 4,5 miesiąca. Anusia (moja córeczka 2,5 roku) była zafascynowana, zresztą ze wzajemnościa :) Śpiewała mu i tańczyła, a Edi patrzył w nią jak w obrazek - zapominała się ruszać i gaworzyć :)
Pogoda nam dopisała, w najcieplejszy dzień było 28 stopni!!! Więc mogliśmy chodzić na spacery, byliśmy w zoo. Ania pierwszy raz jeździła na kucyku. Była zachwycona!
W piątek wszyscy razem przygotowywaliśmy dekoracje na stół. Nawet mój mąż! Ania była przejęta.
Ale najlepsze było dla niej kontakt z kotami!! Coś prześmiesznego. Rodzice mają 2 koty - czarną Sophie i rudego Wiktorka. Wiktorek ma jakiś uraz do dzieci bo przed Anią uciekał. I w ogóle do domu nie wchodził jak ją widział lub słyszał!! Związku z czym przez cały tydzień go nie było. Sophie natomiast ze stoickim spokojem ją znosiła, dała się głaskać, ale też tylko dopóki ją nie zmęczyła Ania na tyle, że się podawała i uciekała na dwór.
Święta jak to święta, były ok. Trochę w niedzielę nam się pogoda zepsuła, ale daliśmy radę. Wracaliśmy wczoraj tylko 11,5 godziny. Różnica taka nam wyszła, bo mniej przystanków zrobiliśmy. Jakoś Ania też wytrzymała, głownie spala. Jak mama.
Zastanawiam się, czy mogłabym ją już w tym roku zostawić na tydzień z dziadkami? Nie wiem czy JA dam radę! Rozmawiałam na ten temat z moją mamą. Ona mówi, że jak my z siostrą pierwszy raz zostałyśmy same z babcią ja miała 3,5 Ola 2,5 latka. I to zostałyśmy około 2 miesięcy (na całe lato) w Warszawie. Rodzice zostali na Węgrzech, więc nawet nie było mowy o szybkim przyjedzie w razie czego. No, ale jednak byłyśmy we dwie.
Nie uważam, żeby jakoś szczególnie ta rozłąka na moją psychike wpłynęła. Zresztą potem co roku mama nas wysyłała do Warszawy na wakacje przez jakieś 6 lat. I miło wpominam pobyt u babci. Zresztą nie mogło być, źle jeśli zdecydowałam się studiować i zamieszkać w Warszawie.
Wygląda na to, że sama się przekonuję.

niedziela, 3 kwietnia 2011
Kobiety a równouprawnienie w państwie polskim
Nie wspomnę o tym, że w Polsce nie istnieje równouprawnienie. Nie chodzi mi o relacje damsko-męskie, lecz o relacje społeczne, politykę, naukę.
Bo jak można mówić o równo uprawnieniu w polityce, jeżeli ustawa musi gwarantować, że 30% na listach muszą być kobiety?? Jak dla mnie to powinno być oczywiste. Powiem więcej, powinno być 50/50 i to nie z przymusu, a z kompetencji. Mówią, że nie ma tyle kobiet w polityce. Ale ja nie wierzę. Uważam, że nie ma tyle, bo kobiety, w przeciwieństwie do mężczyzn, nie pchają się na siłę, nie rozpychają się za wszelką cenę i wolą być kompetentne i pracować gdzieś prywatnie, gdzie je docenią, niż dostać się do sejmu,
Albo to - ciąża to choroba, więc przez specjalną ustawę dla kobiet trzeba regulować co może kobieta, a czego nie w ciąży. Spójrzmy na przykład na mnie (:)) Informatyk (a ścieśle rzec biorąc programista). Według ustawy kobieta w ciąży nie może siedzieć więcej niż 4 godziny przed komputerem. To co k... ma robić programista?? Owszem, rozumiem, że kiedyś to chroniło przedewszystkim zdrowie kobiety tj. oczy - bo monitory były kiepskie. Ale teraz?? Przecież więszkość pracuje na laptopie lub przy płaskim monitorze - taki ekran mniej szkodzi niż powietrze miasta w którym kobieta żyje!!
Już nie mówiąc o tym, że co ma zrobić pracodawca z takim pracownikiem. Kawę ma roznosić? I kanapki? Bo przecież większość biurowych prac jest przy komputerze. A może ma po 4 godzina do domu puścić?? Ja bym się na takiego pracodawcę obraziła - co ja chora jestem, że nie mogę pracować??
A o nadużyciach ustawy dla kobiet w ciąży i młodych matek już nie wspomnę. Tak, tak - my kobiety bez szczelnie je nadużywamy i pomagają nam w tym lekarze. Więc nie dziwię się, że pracodawcy nie chcą (nie lubią) zatrudniać młode kobiety - jeszcze bezdzietne.
A po macierzyńskim - to już inna bajka. Też nie jest lepiej. 1 tydzień tacierzyńskiego 20 tygodni macierzyńskiego. Równouprawnienie - chachacha.
Wiem, że panowie się i tak nie garną. Ale to już inna sprawa.
Kobiecie jest trudno wrócić - nie dość, że dylemat ma, to brak pomocy ze strony państwa i pracodawcy. Brakuje żłobków publicznych, brakuje przy zakładach pracy, nie ma wsparcia opiekunki/żłobka prywatnego dla osób,które już się na coś takiego decydują. Uważam, że jak państwo nie dało rady z założeniem odpowiedniej ilości żłobków państwowych. to powinien zwracać (lub powinna być możliwość odpisania od podatku) koszt włożony w płatną formę opieki. Przecież taka mama idąc do pracy płaci podatki, składki ZUS, emerytalne itd. A taka co nie wraca, to państwo nic z tego nie ma. Pewnie się narażę na mamy, które nie pracują zawodowo, ale na usprawiedliwienie dodam, że taka mam też powinna dostać pensję od państwa. Za pracę wykonywaną w domu. Bo to też praca.

piątek, 1 kwietnia 2011
1Q84 - Haruki Murakami
Nie wszyscy lubią styl i wyobraźnię Murakami.
Jest specyficzna, ale go lubię.
Moja "przygoda" z Murakami zaczęła się od książki "Kafka nad morzem". Byłam pod wrażeniem stylu i wyobraźni. Pierwszy raz czytałam taką "dziwną" powieść. Przeplatanie rzeczywistości z wyobraźnią. Naprawdę świetne. nigdy nie wiadomo czy to rzeczywistość czy wyobraźnia.
W dzisiejszych czasach trudno jest znaleźć ciekawą książkę . Same "Bestsellery". Prawie wszystko jest pisane na jedno kopyto - oby tylko się sprzedało. Wiadomo, sprawdzony scenariusz zawsze się sprzeda.Kupując kolejną książkę Murakami bałam się, że się rozczaruję. Na szczęście żadna kolejna książka, którą przeczytałam, nie rozczarowała mnie. A 2-go tomu "1Q84" nie mogłam się doczekać.Po pierwszym tomie czułam niedosyt. I chyba to jest dobra recenzja dla książki.
Oczywiście nie jest tak, że tylko Murakami współcześnie pisze dobre powieści. Podoba mi się też Paul Coelho. Niestety nie wszystkie jego dzieła. Niektóre czytałam z zapartym tchem ("Weronika postanawia umrzeć", "Być jak płynąca rzeka"), ale zdarzyło się, że nie mogłam w ogóle przebrnąć przez inną ("Zahir"). Lubie też Carlos'a Ruiz'a Zafón'a, choć czytałam tylko jedną jego powieść ("Cień wiatru").
Jest mi trudno znaleźć dobrą literaturę. Zarówno polską, węgierską jak i światową. Wszędzie się wdziera popkultura.
Jak na razie na Murakami się nie zawiodłam i każdą kolejną książkę czytam z ciekawością.

wtorek, 29 marca 2011
Trochę o ludziskach
Swoją drogą, w takich wielkich firmach (o korzeniach w PRL) zawsze ważniejsze było kumoterstwo, nepotyzm i nieróbstwo. Tyle zdążyłam przez 1,5 roku pracy zauważyć. Jak na razie nie daję się :) To znaczy nadal chce mi się to zmieniać... mimo wszystko. Mam nadzieję, że kiedyś Prezesi zauważą, że kompetencja i wiedza bardziej służą firmie niż powiązania i znajomości. Choć wątpię ... podobnie jest w polityce.
Jako informatyk jestem za wprowadzeniem narzędzi ułatwiających pracę. Owszem, to spowoduje, że robota. która jest robiona w tej chwili przez 3 osoby, będzie można zredukować do jednej. Tylko ludzie myślą, że to wiąże się ze zwolnieniami (nawet kierownicy). A tak wcale nie musi być. Te 2 osoby można po prostu przydzielić do zadań, które do tej pory były zaniedbywane, bo nie było czasu. Ale nie wieżę, żeby myślenie Dyrektorów/Prezesów i Kierowników w tej sprawie zmieniło się w najbliższym czasie... Przynajmniej tych starej daty. Bardzo nad tym ubolewam, bo widzę jak pracę w wdrożenie nowego systemu marnuje się przez niewiedzę, krótkowzroczność i brak chęci zmiany oraz rozwoju. (A najbardziej mnie dziwi to, że to są młode!! i wykształcone osoby!!! - te niemające chęci rozwoju)Przez to pieniądze wydawane na nowoczesne technologie są wyrzucane w błoto. A są to niemałe pieniądze.
