środa, 3 lipca 2013

Miłe rzeczy się zdarzają

Wybierałam się dzisiaj do dietetyka. Mam parę zastrzeżeń, co do wytyczonego przez niego diety:
  1. Za mało warzyw,
  2. Za dużo wędlin i mięsa,
  3. Za mało owoców (ale to akurat mogę przeżyć),
  4. Za mało kalorii do godziny 16:00 (czyli powrót z pracy)
Niby nie wiele uwag, ale za to bardzo istotnych. Pusty (bolącym nawet czasami) brzuchem, ciężko jest opanować apetyt, zwłaszcza jak czeka na Ciebie jeszcze ostry trening.
Jako pacjentka nie wywiązałam się do końca z swoich obowiązku. W prawdzie jestem lżejsza o 1,5kg (yupi!!), ale nie poszłam na badania krwi. Niestety nie mam jak! Mam abonament w LUX-MEDzie, gdzie laboratorium jest w tygodniu otwarte od 7 rano. Super, tylko, że ja o tej porze już muszę być w pracy, a wstając o 5-tej rano na czczo na 8 po prostu nie dam rady.  To samo w weekend. W LUX-MEDZie otwarte od 8:30, a ja w weekendy wstaję około 6 rano. Trochę z przyzwyczajenia,a trochę przez córkę. 
W każdym razie jak to ja, połowę tego co chciałam nie powiedziałam (jak zwykle). Za to następna dieta, którą dostała jest fajniejsza! Jest więcej warzyw i mniej pieczywa - czyli to co chciałam!

W zasadzie od ostatniej wizyty od dietetyka ubyło mnie 2 kg, więc byłam zadowolona. Facet mówił, że widać po twarzy, ale ja nie jestem pewna czy mówił prawdę.
Spotkała mnie jeszcze jedna niespodzianka. Ubrałam się dość... wyzywająco, że tak powiem. Tzn. pomarańczowa spódniczka (do pół ud) i biała bluzeczka bez ramiączek, opinająca, do tego czerwone szpilki. Od razu się usprawiedliwię, bo zrobiłam to, że względu na zołzę, z którą mam (nie)przyjemność pracować., Z jej zołzowatości wynika, że trzeba było jej jakoś dać w kość, a że ani inteligencji nie ma, ani wiedzy, a ma tylko jako taki wygląd i  wykorzystuje to, żeby w pracy robić rewię mody, to chciałam coś jej pokazać. I udało mi się! Oczy z zieleniały z zazdrości.
Wracając metrem do domu, a spieszyłam się strasznie, bo leciałam po córkę do przedszkola, a przez lekarza byłam spóźniona, na stacji gdzie wysiadłam  zaczepił mnie facio. Był mało przystojny, lekko grubawy, ale nie był odpychający. Taki przeciętny. Podszedł i pyta się mnie czy może mnie zaprosić na kawę! Pierwsze co pomyślałam, że przydało by się, bo kasy nie mam, a muszę się na pić (ale zołza ze mnie). A potem, że przykrość mu zrobię, bo przecież i tak nic z tego nie będzie. Więc uśmiechnęłam się tylko i go przeprosiłam i wytłumaczyłam, że już zajęta jestem. A najlepsze jest to, że poczułam się bosko! To takie miłe było!

Dzień był mega udany, mimo, że mój mąż wie jak mnie wkurzyć!

Podsumowanie dnia


I. Trening: 


Plan Opis Wykonanie
Dywanowe Zestaw podstawowy:
1. Wzmocnienie tułowia bokiem w oparciu o łokieć uniesienie bioder.
2. Wzmocnienie tułowia w oparciu o oba łokcie podnoszenie nogi.
3. Unoszenie bioder.
4. Unoszenie nóg na kolanach.
6. Pompki.
7. Przysiady na jednej nodze w oparciu o krzesło.
1: 40 szt
2: 20 szt
3: 40 szt
4: 40 szt
5: 20 szt
6: 30 szt
7: 20 szt

Ścieżka biegowa Wybieganie
Podsumowanie Pokonane km dziś Pokonane km w sumie
Bieging miesięczny 12 km 22,5 km/160km
Bieging roczny 12 km 957 km

II. Dieta (ew. fotomenu):


Plan Opis DSQ Kcal Wykonanie
Śniadanie Jajecznica ze szpinakiem, pół pomidora, bułka pszenno-żytnia 6 500 OK
Śniadanie II marchew, jogurt 3 300 OK
Lunch Sałatka z kurczakiem, bułka pszenno-żytnia 6 500 OK
Przekąska Kawa Americano, ciasteczko swiss -2 200 NIE OK.
Kolacja Kanapka z szynką i rzepą, maślanka z czekoladą 4
350 OK
Podsumowanie DQS Kcal
17
1850

III. Pomiary:

Waga Tłuszcz Mięśnie Woda Kości
70,1 % % % %

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz