środa, 31 lipca 2013

Dziwny dzień

Jakiś taki cały w niedoczasie. Zaczęło się już z samego rana. Spóźniona w pracy, spóżniona do dietetyka, do przedszkola i ledo wpadłam do domu, a to już mąż też wrócił i ponagla mnie, że mam już wychodzić biegać. A ja niczego w ustach nie miałam od godziny 12:30, gdy zjadłam sałatkę (same pyszne warzywa).
Głód burczy w brzuchu, ale lezę na te moje tempówki. Szybko się przebieram, biorę zegarek i fru już mnie nie ma w domu. 2 minuty i wracam - zegarek rozładowuje się więc prawdopodobnie nie będę mogła mierzyć tempówek. wracam do domu i pożyczam zegarek od męża. Nie lubię go bo po pierwsze jest dla mnie za duży (nie leży mi na nadgarstku), po drugie nie umiem go obsługiwać tak jak swojego, po trzecie zaczyna się psuć i nie wydaje dźwięków, po czwarte GPS słabo lokalizuje. Ale co miałam robić?
Idę z tym sprzętem i co? nie ma GPS'a w ogóle. Nie łapie (trzeba dodać, że było dość pochmurno i wietrznie, zwłaszcza wtedy sobie nie radzi). No ok, przynajmniej czas mam, więc jakoś na oko dam radę.
Więc wykonałam na oko 2x3km/4min. Zdychałam. Nogi mi zesztywniały przy drugiej serii, świszczący oddech i w ogóle brak sił! Wróciłam do domu i co się okazało? Że te moje 3 km to raz było 2,9 (14 minut czyli tempo 4:50 wcale nie zawrotne) a za drugim razem 2,2 (10:33 czyli 4:48 coraz gorzej). A miało być tak pięknie! Zwalam to na @ i głód.

Dietetyk. Cóż progres jest, chciałam się mu pochwalić, ale spóźniłam się do niego, bo koniecznie chciałam kupić córce buty na bazarku przy pracy. Te które ma, to już się nie nadają, bo paluszki wyłażą. No i się spóźniłam. Czekam 5-10-15minut i wychodzę, bo i do córki się spóźnię w końcu. Trudno. Po wakacjach przyjdę - myślę, jeżeli w ogóle. Bo już miałam zamiar zrezygnować.
Odbieram córkę. Ta krzyczy z radości, że mnie widzi, potem, że nowe buty. Dyrektorka znów coś kombinuje i telefon do mnie. Nie znam numeru, ale odbieram. Dietetyk do mnie dzwoni i przeprasza (ON???), że musiałam czekać i się nie doczekałam. No aż mi się głupio zrobiło. Poprosił o maila, zapisał progres i wysłał dietę. Szok!

Podsumowanie dnia


I. Trening: 


Plan Opis Wykonanie
Dywanowe
I.
II.
III.
IV.
V.
VI.
X.
    30
    40
    50
    60
    20
    30
    60

    Bieganie Ścieżka Biegowa
    Podsumowanie Pokonane km dziś/minut Pokonane km/jednostek w sumie
    Bieging miesięczny

    160 km/160km
    Bieging roczny

    1094,5/2013 km
    Insanity miesięczny 0 1/4 jedn.
    ???

    II. Dieta (ew. fotomenu):


    Plan Opis DSQ Kcal Wykonanie
    Śniadanie placuszki, maliny, miód 3 500 OK
    Śniadanie II kanapka z humus, ogórek 2 200 OK
    Lunch Sałatka (sałata lodowa, cebula, rzodkiew, mieszanka z kukurydzą, sok z limonki, pieprz) 6 300 OK
    Kolacja Owoce 2 200 OK
    Przekąska Koktajl maślankowo-warzywny 3 300 OK
    Podsumowanie DQS Kcal
    16 1500

    III. Pomiary:

    Waga Tłuszcz Mięśnie Woda Kości
    70,4 31,8% 33,2% 46,8% 11,8%

    Opis Pomiar
    [cm]
    Szyja 32
    Biceps 24,5
    Biust 99
    pod biustem 82
    Talia 77
    Biodra 99
    Uda 56
    Łydki 37

    Brak komentarzy :

    Prześlij komentarz